Jacek Woźniak jest jednym z menedżerów pracujących w polskim oddziale międzynarodowej korporacji Cooldrink. Kiedy ze stanowiska odchodzi dyrektor generalny, do sukcesji przymierza się kilku kandydatów. Jednym z nich jest Jacek Woźniak. Bardzo liczy na awans, ale nie chce brać udziału w zakulisowych rozgrywkach, jakie rozpoczęły się wewnątrz firmy. Woli skoncentrować się na pracy. Czy to wystarczy, aby szefowie koncernu powierzyli mu stanowisko dyrektora polskiego oddziału?
W karierze w ostatecznym rozrachunku liczą się umiejętności, a nie układy. Takie było święte przekonanie Jacka Woźniaka, dyrektora kategorii napojów gazowanych polskiej filii międzynarodowego koncernu Cooldrink z siedzibą w Krakowie. Wyniósł je z tradycyjnego inteligenckiego domu, gdzie panowały proste i czytelne zasady: czarne było czarne, a białe – białe. Najlepszy uczeń w klasie, potem najlepszy student w szkole biznesu, nigdy nie był typowym kujonem. Był za to odbiorcą prestiżowych stypendiów, a potem szybko awansującym menedżerem. Jacek zawsze starał się robić wszystko najlepiej, jak potrafił, balansując czasem na pograniczu perfekcjonizmu. Swoją karierę w marketingu rozpoczął w polskiej filii Coca‑Coli. Potem kilka razy zmieniał pracę, ale zawsze w obrębie sektora FMCG. Każda zmiana pracy była awansem, a każdy awans pochodną osiąganych wyników i coraz lepszej reputacji w środowisku. Przed Cooldrinkiem pracował we Frampolu, produkującej napoje firmie, której początki sięgały jeszcze PRL‑u. Przyjście Woźniaka było dla spółki powiewem świeżego powietrza. Przeszczepił na grunt tego dość staroświeckiego przedsiębiorstwa wiele konkretnych umiejętności wyniesionych z międzynarodowych koncernów. Nikogo nie zdziwiło więc, kiedy po dwóch latach został dyrektorem naczelnym firmy. Nie zdążył jednak wdrożyć się w nową rolę, kiedy Frampol został przejęty przez Cooldrink. Cooldrink zaproponował Jackowi objęcie funkcji dyrektora kategorii napojów gazowanych, co z uwagi na dużą różnicę wielkości firm oznaczało znaczący wzrost odpowiedzialności. Ten dział firmy, za który odpowiadał Jacek, rozwijał się dynamicznie. Jacek miał jednak dziwne przeczucie, że jego dotychczasowa recepta na sukces być może się zdezaktualizowała. Wprawdzie zaliczał się teraz do ścisłego kierownictwa polskiej filii Cooldrinku, ale nie czuł się do końca pewnie. Na pewno nie był – jak we Frampolu – główną gwiazdą, był raczej jednym z wielu utalentowanych menedżerów. I teraz to niespodziewane wydarzenie: rezygnacja dyrektora naczelnego Rafała Majewskiego.
„Czy już słyszałeś o Majewskim?”. To pytanie w ostatnich dniach przechodziło w firmie z ust do ust. „O czym ci ludzie rozmawiali tydzień wcześniej?”, zastanawiał się Jacek, idąc korytarzem do swojego pokoju. „Lepiej zajęliby się wykonywaniem obowiązków!” Taka jednak jest natura dużych korporacji, a ludzie są tylko ludźmi. Nie znając oficjalnych przyczyn decyzji szefa, doszukiwali się różnych powodów: ciężka choroba, sprzeniewierzenie finansowe, propozycja od konkurencji. Brak szczegółowych informacji na ten temat sprawiał, że w firmie aż huczało od wymysłów i plotek. Do tego dochodziły spekulacje na temat tego, kto może objąć stanowisko po Rafale oraz co stanie się z pozostałymi pracownikami i z całą filią. Ciągłe dywagacje na ten temat skutecznie odwracały uwagę ludzi od bieżących zadań.
Owszem, wyniki się liczą, ale nie mówią. Nie pokazują ciekawych pomysłów i nie tworzą wizji lepszej przyszłości. Natomiast Bożena to właśnie robi. I robi to dobrze.
Cooldrink był międzynarodową korporacją z siedzibą w Amsterdamie, zajmującą się produkcją i dystrybucją napojów oraz soków owocowych. Firma rozwijała się dynamicznie dzięki fuzjom i przejęciom. Kierownictwo koncernu miało opanowany do perfekcji proces wyszukiwania firm kandydatów do przejęcia, a następnie ich integracji, tak aby zlały się ze strukturami firmy matki i przyjęły twardą, nastawioną na wyniki, kulturę organizacyjną koncernu. Nie było mowy o tolerancji dla nieefektywności lub lokalnych układów, które istniały w przejmowanych firmach. „Albo się z nami zgadzasz, albo wypadasz z gry”, takie motto koncernu przekazywano menedżerom przejmowanych firm. Z racji światowej renomy Cooldrinku kierowanie polską filią było spełnieniem planów zawodowych niejednego menedżera oraz wielce prawdopodobną przepustką do dalszej kariery w ramach międzynarodowych struktur koncernu. Według krążących plotek jednym z kandydatów na zwolnione właśnie stanowisko dyrektora generalnego był właśnie Jacek Woźniak. Oczywiście, nie był kandydatem jedynym.
Główną rywalką Jacka okazała się Bożena Grądzka, odpowiedzialna za segment soków owocowych. Pracowała w przedstawicielstwie Cooldrinku na Polskę od początku obecności koncernu w kraju, czyli od 12 lat. Do Krakowa przyjechała z Warszawy, gdzie po inwestycji w zakład Frampolu przeniesiono biura całej polskiej filii. Znała dobrze zwyczaje panujące w firmie i ważnych ludzi z holenderskiej centrali. Była nie tylko cenionym fachowcem, lecz także zwierzęciem politycznym. Całymi dniami ani na moment nie odrywała komórki od ucha. Wprawdzie bardzo trudno powiedzieć, aby była osobą powszechnie kochaną, ale znała mnóstwo ludzi w firmie i poza nią. Pamiętała o imieninach i urodzinach dzieci pracowników i szefów, gdy tylko mogła, zawsze chętnie oferowała pomoc.
Ale byli też inni pretendenci do objęcia stanowiska dyrektora generalnego w Polsce. Firma miała szybko rosnący pion napojów energetycznych, a jego dyrektor Marek Marciszewski, który początkowo odpowiadał za produkcję napoju jabłkowego, szybko awansował i przyciągał uwagę ludzi z amsterdamskiej centrali Cooldrinku.
Do stanowiska dyrektora generalnego przymierzało się ponadto kliku kandydatów spoza firmy. Mimo dużej konkurencji Jacek wierzył w swoje szanse na awans. Nie miał wprawdzie doświadczenia w zarządzaniu oddziałem międzynarodowej firmy, ale przez kilka miesięcy kierował spółką Frampol, miał więc pojęcie o tym, co oznacza bycie odpowiedzialnym za całość funkcjonowania firmy i za jej wyniki. Był przekonany, że da sobie radę, tylko czy zdoła przekonać do siebie szefów z Amsterdamu? Postanowił nie zaprzątać sobie tym głowy: „Jeżeli nadal będę osiągał dobre wyniki w swojej działce, to stanie się oczywiste, że zasługuję na awans”, myślał. Usiadł wygodnie przy komputerze i ostro zabrał się do pracy.
Niepewność i dziwne ruchy

Niespodziewane odejście Majewskiego przyszło w bardzo złym momencie dla firmy. Choć proces integracji Frampolu został zasadniczo zakończony, w całej filii koncernu coraz częściej mówiło się o planach restrukturyzacji i obniżania kosztów. Co więcej, plany te nie wynikały ze złej pozycji Cooldrinku w Polsce, tylko z ogólnego spadku zyskowności całego koncernu na rynku globalnym. No cóż, trzeba było przyjąć do wiadomości, że konkurencja staje się coraz lepsza. Plotki na temat planów obniżania kosztów zawsze wpływają negatywnie na samopoczucie pracowników – bo co to oznacza w praktyce? Ktoś będzie musiał odejść z firmy.
Zamiast więc zbierać siły i poprawiać wydajność, ludzie próbowali odgadywać, kto odejdzie, a kto zostanie. Rezygnacja Rafała Majewskiego nasiliła te niepokoje. Ludzie przestali sobie ufać, zawiązywali przymierza i tworzyli stronnictwa podzielone poglądami na to, kto powinien objąć najwyższe stanowisko w firmie. Jedni publicznie wyśmiewali te spekulacje, a w trakcie narad lub na korytarzach mimochodem robili na ten temat aluzje, inni zaczęli drobiazgowo dokumentować swoją pracę. Napięcie w firmie było wyczuwalne.
Wiesz przecież, jak brzydzą mnie gry i gierki. Thomas mnie lubi, po co więc miałbym marnować czas i energię na upewnianie się, czy wie o każdym moim osiągnięciu i sukcesie?
Beata Babik, jedna z bezpośrednich podwładnych Jacka, nie do końca wiedziała, co się tak naprawdę dzieje. O szczegóły postanowiła zapytać właśnie Jacka. Byli przecież starymi przyjaciółmi z Frampolu. Przy okazji chciała porozmawiać z nim o nowej kampanii reklamowej. Włączyła komputer i otworzyła pocztę mailową, żeby wysłać wiadomość do Jacka. Ale zanim zaczęła pisać tekst, nadszedł mail od Bożeny Grądzkiej – pierwszy, jaki od niej dostała. Jego treść była wyjątkowo zaskakująca.
„Cześć, Beatko. Może miałabyś ochotę zjeść jutro ze mną lunch? Doszłam do kilku ciekawych wniosków na temat naszych nowych produktów. Mogłybyśmy o tym pogadać. Czekam na spotkanie – Bożena”.
„Co ona knuje?”, pomyślała Beata. „Nie jestem taka głupia, aby sądzić, że ten mail jest dziełem przypadku. Może chce się dowiedzieć, nad czym z Jackiem pracujemy i wykorzystać to w walce o stołek szefa? A może na stare lata dostaję paranoi i nic specjalnego za tym mailem się nie kryje?”
W głowie Beaty kłębiły się różne myśli. Nie miała pojęcia, jak powinna zareagować.
Czy walka już się zaczęła?
Nie zważając na plotki o restrukturyzacji i na zmianę kierownictwa firmy, Jacek Woźniak postanowił nie poddawać się zbiorowej psychozie i psychicznie odizolować się od coraz bardziej paranoidalnej atmosfery. W praktyce jednak to postanowienie okazało się dużo trudniejsze do realizacji, niż mu się wydawało.
Tego dnia wieczorem, przed powrotem do domu, Jacek wstąpił na przyjęcie wydane z okazji rozszerzenia asortymentu napojów gazowanych. Cooldrink w poprzednim roku wprowadził na rynek napoje o egzotycznych smakach: marakui, mango, wanilii i papai, a obecnie wzbogacił produkty o różne mieszanki tych owoców w połączeniu z owocami krajowymi: śliwki z papają, wiśni z marakują czy gruszki z mango. Wchodząc do sali, Jacek rozejrzał się dookoła. Wśród gości odnalazł Antka Boguckiego, bliskiego kolegę z działu finansów, który rozmawiał z paroma osobami z holenderskiej centrali. Nie było wśród nich Thomasa Kauffmana, szefa Cooldrinku, który w ostatniej chwili odwołał wizytę w Krakowie. Ich twarze wydały się Jackowi znajome, ale nazwisk nie znał. Kiedy się zbliżył, zauważył, że w grupie tej stoi też Bożena Grądzka.
Holendrzy zbierali się właśnie do wyjścia. Jeden z nich powiedział do Bożeny:
– Do zobaczenia w przyszłym tygodniu! Nie możemy się doczekać twojej prezentacji!
Jacek zdziwiony spojrzał pytająco na rywalkę.
– Ach, wybieram się z wizytą do centrali – odrzekła Bożena. – Mam kilka spotkań, umówiłam się też ze starymi przyjaciółmi.
Ostentacyjnie spojrzała na zegarek i zawołała:
– Muszę uciekać! Zobaczymy się jutro. Odwróciła się na pięcie i wyszła.
– Interesujące. Jak świetnie zaplanowała te swoje spotkania w Holandii – powiedział z namysłem Jacek, patrząc na Antka.
Ten zaś dodał cicho:
– Nie usłyszałeś tego ode mnie, ale wydaje mi się, że chce porozmawiać z Thomasem o paru nowych pomysłach pozycjonowania naszych najlepszych marek, w tym także napojów gazowanych.
Jacek uniósł brwi.
– Napojów gazowanych? A co ona ma do tego? To moja działka! Skąd o tym wiesz?
Jacek z trudem panował nad sobą. Antek wzruszył ramionami. Miał szczególne umiejętności wyciągania od ludzi informacji. A Bożenę znał lepiej niż Jacek. Od początku razem pracowali w Cooldrinku.
Jacek zamyślił się. Spojrzał na szklankę z nowym napojem gazowanym, którą trzymał w ręku, i przez chwilę żałował, że nie ma w niej czegoś mocniejszego. „Bożena zupełnie nie zna się na napojach gazowanych”, pomyślał, a głośno powiedział do kolegi:
– Thomas wie, że dobrze wykonuję swoją robotę. Moje wyniki finansowe mówią za siebie. Z kwartału na kwartał sprzedaję coraz więcej. Nie sądzę, żebym się musiał martwić.
– I tu się mylisz, mój naiwny przyjacielu. Owszem, wyniki się liczą, ale nie mówią. Nie pokazują ciekawych pomysłów i nie tworzą wizji lepszej przyszłości. Natomiast Bożena to właśnie robi. I robi to dobrze.
– Jeżeli sugerujesz, że powinienem wcisnąć się do gabinetu Thomasa przed Bożeną, to chyba masz mnie za kogo innego. Ja w taki sposób nie postępuję. Nie jestem politykierem.
Antek potrząsnął głową:
– Takie jest, stary, życie w korporacji. Uważasz, że udział w walce jest czymś poniżej twojej godności. Nie powinieneś tak myśleć. Podwiń rękawy i włącz się do walki! W przeciwnym razie wkrótce będziesz wdrażał plan repozycjonowania marek autorstwa Bożeny!
„Może faktycznie jestem naiwny?”
Wiadomości, które Jacek otrzymał na przyjęciu, całkowicie wyprowadziły go z równowagi. Czy to możliwe, że jego podejście jest błędne? Postanowił poprosić o zdanie osobę, którą cenił najbardziej – swoją żonę Małgosię. Małgosia była radcą prawnym w firmie odzieżowej. Kilka lat temu zrezygnowała z pracy w kancelarii prawniczej, w której mogła zostać partnerem. Była bardzo dobrym prawnikiem, ale w pewnym momencie zrozumiała, że musi dokonać wyboru: dom albo pełna koncentracja na karierze. Decydując się na wolniejsze tempo pracy w charakterze radcy prawnego, postawiła na dom i dzieci. Czasami, kiedy chwytała ją chandra, zastanawiała się nad niesprawiedliwością losu, który nie zmusza mężczyzn do podobnych wyborów. Ale z drugiej strony była to jej własna decyzja.
Kiedy po przyjęciu Jacek wrócił do domu, dzieci już spały, ale Małgosia, jak zwykle, czekała na niego.
– Jak było na przyjęciu? – spytała, odkładając na poduszkę kolorowy magazyn.
– Zwyczajnie – odpowiedział lekko rozdrażniony.
– To znaczy? – dopytywała się.
– Dowiedziałem się, że Bożena Grądzka leci w przyszłym tygodniu do Amsterdamu. Antek Bogucki uważa, że ma na oku stanowisko po Rafale i że już zaczęła swoją kampanię. Zrobił mi też wykład na temat polityki biurowej i mojej naiwności. Według Antka nie rozgrywam tego dobrze. Ale wiesz przecież, jak brzydzą mnie gry i gierki. Thomas mnie lubi, po co więc miałbym marnować czas i energię na upewnianie się, czy wie o każdym moim osiągnięciu i sukcesie?
Małgorzata przeciągnęła się i usiadła na łóżku.
– Cóż… polityka jest wszędzie.
Może ci się to wydawać głupie, ale musisz na bieżąco wiedzieć, co się dzieje w firmie. Bożena, jadąc do Amsterdamu, pewnie chce sprytnie rozegrać sprawę ewentualnego awansu. Musisz zrobić dokładnie to samo. Ale nie bądź naiwny, nawet Antek może mieć w tym własny interes. Lepiej stań się graczem niż ogrywanym lub rozgrywanym.
Nieoczekiwany zwrot wydarzeń

Słowa Małgosi nie przekonały Jacka do końca, chociaż była to już druga bardzo podobnie brzmiąca opinia z ust osób, które szanował. Postanowił jednak być bardziej czujny.
Gdy następnego ranka wchodził do firmy, zobaczył idącą w jego kierunku Bożenę. Nagle zatrzymała się, pochyliła głowę i szybko skręciła w boczny korytarz. Odwróciła się i wkrótce znikła mu z oczu. „Czyżby mnie unikała?”, zastanawiał się Jacek. „Może jednak coś knuje”, pomyślał, wchodząc do swojego pokoju. Kiedy włączył komputer, w jego poczcie było 8 nowych maili. Pierwszy zawierał podsumowanie najnowszych danych finansowych. Liczby dotyczące nowych napojów gazowanych były nawet lepsze od jego oczekiwań. Następny był od Beaty. Napisała: „Jacku, czy znalazłbyś czas, żeby porozmawiać ze mną o nowej promocji? P.S. Bożena chce ze mną zjeść dzisiaj lunch i porozmawiać o mojej pracy. Nie ukrywam, że jestem zaskoczona jej propozycją. Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć? Proszę, daj mi znać, bo wiesz dobrze, jaka jest moja lojalność wobec Ciebie”.
Jacek rozsiadł sie wygodnie w fotelu. Podniósł głowę znad ekranu komputera i mruknął:
– Co za…
Przerwał, zdając sobie sprawę, że w drzwiach stoi Antek z zatroskanym wyrazem twarzy.
– Mówiłeś coś? – zapytał przyjaciel.
– Zaczynam myśleć, że miałeś rację. Bożena rozpoczęła grę o stanowisko Rafała – odpowiedział Jacek. – Chyba chce wyciągnąć informacje od moich pracowników – dodał.
– Co do tego nie mam wątpliwości – odparł Antek. – Pytanie tylko, co zamierzasz z tym zrobić? Czy będziesz siedział z założonymi rękami?
Rumunia? Zapewne, gdyby mu się tam udało, byłby to duży sukces. Zdobyłby doświadczenie międzynarodowe, którego brakowało w jego dotychczasowej karierze. Tylko że, on znikłby z pola widzenia centrali. Czy kiedykolwiek dotarłby do Amsterdamu?
W tym momencie do drzwi zapukała asystentka Jacka. Chciała połączyć rozmowę z Thomasem Kauffmanem. Jacek szybko podniósł słuchawkę telefonu, a Antek wycofał się z pokoju.
– Halo, Thomas – powiedział Jacek.
– Co słychać Jacku. Jak tam rodzina? – zadudnił basowy głos prezesa Cooldrinku.
– Mogłoby być lepiej – odpowiedział Jacek, myśląc: „Ej, jest nieźle. Szef wchodzi na prywatny grunt”.
– Posłuchaj – powiedział Thomas. – Mam dla ciebie propozycję. Znasz tę firmę, którą kupiliśmy w Rumunii, w Bukareszcie? Miał nią pokierować Andre Wanhalden, ale odchodzi z Cooldrinku. Potrzeba nam kogoś bystrego i doświadczonego, żeby tym zarządzał. Pomyślałem, że jesteś odpowiednią osobą.
Na kilka sekund zapadło milczenie.
– Rumunia? – powiedział wreszcie Jacek. I natychmiast w jego głowie rozpoczął się wewnętrzny dialog. Rumunia? Zapewne, gdyby mu się tam udało, byłby to duży sukces. Zdobyłby doświadczenie międzynarodowe, którego brakowało w jego dotychczasowej karierze. Prawdopodobnie byłaby to także propozycja bardzo atrakcyjna finansowo. A ponadto miałby okazję uciec z Krakowa, gdzie rozgrywkami personalnymi przesiąkło już całe biuro. Tylko że, praktycznie biorąc, podawałby Bożenie na tacy posadę po Rafale. On zaś znikłby z pola widzenia centrali. Czy kiedykolwiek dotarłby do Amsterdamu? I czy rzeczywiście dałby sobie radę w Rumunii? Kilku najpoważniejszych konkurentów Cooldrinku zdobywało w tym kraju ważne przyczółki na rynku napojów orzeźwiających i soków.
Z drugiej strony w grę wchodziła też rodzina Jacka. Małgorzata już raz zrezygnowała z kariery w kancelarii prawniczej. A jak czułyby się dzieci, gdyby musiały opuścić swoje szkoły i swoich przyjaciół?
Ale Rumunia to też szansa poznania nowego języka i zetknięcia się z inną kulturą. Odczuł zawrót głowy.
– Czy to pytanie, czy polecenie? – zapytał Thomasa. – To interesująca propozycja, ale nie wiem, jak przyjmie ją moja żona.
– To nie jest polecenie – odparł Thomas. – Myślę, że jesteś odpowiednim człowiekiem na to stanowisko i mam nadzieję, że ty też tak uważasz.
Dylemat
Propozycja Thomasa całkowicie zmieniła obraz sytuacji. Jackowi myśli kłębiły się w głowie. Zadzwonił do żony.
– Muszę ci coś powiedzieć. Siedzisz wygodnie?
– O Boże! Co się stało? – usłyszał z drugiej strony.
– Właśnie zadzwonił do mnie Thomas. Chce, żebym wyjechał do pracy do Rumunii, żebyśmy przenieśli się do Bukaresztu.
W słuchawce zapadło milczenie.
– Małgosiu, jesteś tam?
Małgosia tylko westchnęła:
– Słuchaj, już jestem spóźniona na naradę. Nie mogę o tym teraz myśleć, porozmawiamy wieczorem.
Rozmowa przeciągnęła się do rana. Małgosia poddawała w wątpliwość słuszność propozycji Thomasa, która wiązała się z wyjazdem całej rodziny. Czy nie próbował w ten sposób odsunąć Jacka na boczny tor? Oboje zgadzali się, że istnieją i plusy, i minusy wyjazdu dzieci za granicę. Małgosia natomiast raczej nie chciała wyjeżdżać do Rumunii. Przeszkodziłoby to w jej karierze zawodowej – po dłuższej nieobecności w kraju może przecież zupełnie wypaść z gry. Ostatecznie byłaby skłonna ponownie zrezygnować z własnych planów, gdyby Jacek naprawdę chciał jechać, ale on sam nie był o tym do końca przekonany.
Nie miał ochoty na walkę o stanowisko. Chciał po prostu dobrze wykonywać swoją pracę – za to mu płacono i to lubił robić.
Następnego ranka, zaraz po wejściu do biura, Jacek znalazł w poczcie komputerowej maila od Bożeny. „Mam pewne pomysły dotyczące nowej grupy napojów gazowanych. Czy w najbliższych dniach znalazłbyś kilka minut na rozmowę ze mną? Wyjeżdżam do Amsterdamu w przyszłym tygodniu i chciałabym Ci przedtem przedstawić kilka spraw, jeżeli znalazłbyś dla mnie czas”.
Jacek patrzył tępo w blat biurka. Nie miał ochoty na walkę o stanowisko. Chciał po prostu dobrze wykonywać swoją pracę – za to mu płacono i to lubił robić. Jego dotychczasowa kariera dobrze rozwijała się w Krakowie. Czy wyjazd do Rumunii byłby dla niego okazją do wejścia na następny, wyższy szczebel drabiny zawodowej? Czy którakolwiek ze ścieżek kariery doprowadzi go w końcu do centrali w Amsterdamie?
Czy Jacek powinien wyjechać do Rumunii? • Trzej eksperci zdradzają, jak rozwiązaliby ten dylemat: Piotr Sierociński jest dyrektorem generalnym firmy zajmującej się doradztwem personalnym HRK PARTNERS Konsulting. Dariusz Prończuk jest partnerem w funduszu Enterprise Investors. Krzysztof Kwiecień jest dyrektorem HR w firmie doradczej Deloitte.