Już obecnie sieć satelitów Starlink, należąca do SpaceX, liczy 180 sztuk. Czyni to z nich największa prywatną, komercyjną konstelację urządzeń znajdujących się na orbitach okołoziemskich. Mało tego – prawdopodobnie już jutro (21 stycznia 2020) wystrzelonych zostanie kolejne 60 satelitów tej sieci.
Starlink – dopiero się rozkręcamy
Jeśli start kolejnej rakiety Falcon 9 nie zostanie z jakiegoś powodu odwołany, od jutrzejszego wieczoru krążyć będzie nad nami 240 satelitów Starlink. Ale to i tak dopiero początek. Z wniosków zgłoszonych do Federalnej Komisji Łączności (Federal Communications Commission – FCC) wynika, że docelowo może ich być nawet… 42 000. Czterdzieści dwa tysiące!
Na razie FCC zaaprobowało pierwotny plan SpaceX, zakładający wysłanie na orbity o różnych wysokościach (między 330 km a 1325 km) prawie 12 000 satelitów. Około 50% z nich powinno przy tym w pełni normalnie funkcjonować już pod koniec marca 2024 roku, a całość – do roku 2027. Nie wiadomo jeszcze, czy plany wystrzelenia kolejnych 30 000 satelitów również zostaną zatwierdzone, a jeśli tak – kiedy miałoby się odbywać.
Kosmiczny wyścig zbrojeń… internetowych
Do czego służy Starlink? Sieć satelitów tworzona przez SpaceX ma zapewnić ludziom i firmom na całym świecie dostęp do internetu. Tylko tyle i aż tyle. Z perspektywy krajów rozwiniętych sprawa nie wydaje się aż tak istotna, zwłaszcza w dużych ośrodkach miejskich. Ocenia się zresztą, że dostęp do sieci internetowej ma już obecnie około 4 miliardów ludzi. To dużo, ale trzeba jednak pamiętać o tym, że liczba wszystkich mieszkańców naszej planety zbliża się już do 8 miliardów. Istnieje też wiele obszarów na terenie rozwiniętych państw (np. Stanów Zjednoczonych czy Kanady), które nie są pokryte zasięgiem sieci internetowej.
Projekt Elona Muska ma też oczywiście ciekawy aspekt biznesowy: wyścig gigantów technologicznych dążących do zbudowania globalnej sieci dostępu do internetu. Na różne sposoby – SpaceX chce użyć do tego kilkunastu (a nawet kilkudziesięciu) tysięcy satelitów, Google inwestuje w balony, zaś Facebook planuje wykorzystywanie dronów.
O co w tym wszystkim chodzi? W uproszczeniu – o dostęp do danych. Firma, która zapewniać będzie dostęp do internetu na poziomie globalnym, nie tylko zarobi na świadczeniu usług (ceny mają być dość konkurencyjne), ale będzie miała również możliwość śledzenia i przewidywania wielu kluczowych trendów społecznych czy ekonomicznych. Big Data w skali globalnej.
Starlink – zagrożenia
1. Negatywny wpływ na obserwacje astronomiczne
Już wystrzelenie pierwszych 60 satelitów Starlink spowodowało utrudnienia w prowadzeniu obserwacji astronomicznych – i protesty środowiska naukowego zajmującego się obserwacją kosmosu. Ich przelot można też w prosty sposób zaobserwować z powierzchni Ziemi.
Wprawdzie SpaceX obiecało, że kolejne partie urządzeń będą już nieco skuteczniej wyciemnione (jeden z satelitów należących do grupy wystrzelonej 7 stycznia testuje to rozwiązanie), ale nie zmniejszyło to obaw astronomów. Jeśli więc satelitów będzie w sumie 12 000 (lub nawet 42 000), negatywny wpływ tej konstelacji na komfort przeprowadzania obserwacji astronomicznych może być ogromny.
2. Ryzyko kolizji z innymi obiektami w kosmosie
Satelity Starlink nie są ogromne – ale wystarczająco duże (powyżej 200 kg każdy), by kolizja z ich udziałem była poważnym zagrożeniem dla innych obiektów znajdujących się bądź przemieszczających się w przestrzeni okołoziemskiej.
Przykład: we wrześniu 2019 roku Europejska Agencja Kosmiczna poinformowała, że musiała szybko zmienić tor, po którym poruszał się jeden z jej satelitów pogodowych. W przeciwnym wypadku wpadłby on na satelitę Starlink.
3. Ryzyko niekontrolowanego spadku satelity Starlink na powierzchnię Ziemii
W tym przypadku poziom ryzyka jest nieduży mimo tego, że liczba satelitów będzie ogromna, a ich budowa nie pozwala na precyzyjne wybranie miejsca deorbitacji (ze względu na silniki o niskim ciągu). Jak zapewnia SpaceX, obecne generacje satelitów zbudowane są z materiałów, które w 95% ulegną zniszczeniu po wejściu w atmosferę. Kolejne generacje będą się już spalać w 100%.
Warto też pamiętać o tym, że są to satelity umieszczane na niskiej orbicie okołoziemskiej, na której występuje jeszcze mocno rozrzedzona atmosfera. Dlatego nawet jeśli ulegną awarii, w naturalny sposób dość szybko spadną i spłoną.
Starlink – najbliższa przyszłość
Koszt wdrożenia pełnej konstelacji satelitów Starlink (liczony dla skromniejszego planu obejmującego 12 000 urządzeń) przewidywany jest na 10–15 miliardów dolarów. Co najmniej – czyli zapewne będzie nawet wyższy.
Jak ocenia Elon Musk, do wstępnego uruchomienia sieci Starlink potrzeba jeszcze sześciu misji wynoszących po 60 sztuk satelitów. Dwanaście startów ma natomiast spowodować, że na orbicie znajdzie się w sumie około 780 satelitów, dzięki czemu zasięg sieci określony zostanie jako „znaczący”. Rakiety mają startować mniej więcej co dwa tygodnie.