Ireneusz Borowski, Country Manager na Polskę w Dassault Systemes, rozmawia z redakcją „Harvard Business Review Polska” na temat pracowników przyszłości.
Partnerem materiału jest Dassault Systemes.

Z wykształcenia jest pan inżynierem, a zawodowo zajmuje się rozwojem biznesu w Polsce. Z tej perspektywy jak – w pana ocenie – będzie wyglądała siła robocza przyszłości? W jakie kompetencje już dziś trzeba wyposażać młodych ludzi, czy nawet nasze dzieci, aby odnaleźli się na jutrzejszym ryku pracy?
Rynek pracy zmienia się w bardzo szybkim tempie. Rozwój technologii, takich jak internet rzeczy, robotyka, sztuczna inteligencja, big data, druk 3D czy blockchain, stanowi wyzwanie dla sposobu funkcjonowania przemysłu i transformuje jego modele biznesowe. Ale będzie też miał ogromny wpływ na krajobraz zatrudnienia w najbliższych latach.
Jeden trend jest już bardzo wyraźnie zarysowany: przyszłe miejsca pracy będą wymagały szerokiej wiedzy z zakresu nauki, technologii, inżynierii i matematyki (ang. STEM). Według badań przeprowadzonych przez rząd Australii, do 2026 roku mniej więcej 75% miejsc pracy w najszybciej rozwijających się branżach będzie wymagać umiejętności STEM. Myślę, że ta liczba jest też wyraźnym sygnałem także dla innych krajów.
Poza twardymi kompetencjami liczyć się będą także umiejętność analizy faktów i prognozowania, szybkie podejmowanie decyzji i otwartość na współpracę.
I jeszcze jedna niezbędna kompetencja, której znaczenie widać szczególnie dziś, w dobie COVID‑19: szybkie dostosowywanie się do zmieniających się warunków. Z dnia na dzień wszyscy musieliśmy przenieść się do home office, zastąpić spotkania face to face webinarami i nauczyć się łączyć efektywną pracę z obowiązkami domowymi. Pandemia jest przykładem sytuacji ekstremalnej, ale potrzebę elastyczności widać coraz wyraźniej w czasach „nieekstremalnych” – bo biznes szybko ewoluuje, procesy ulegają stałym przeobrażeniom, a technologia redefiniuje modele funkcjonowania przedsiębiorstw.
Biznes się coraz mocniej automatyzuje, bo tak jest łatwiej, efektywniej, bardziej przewidywalnie. W teorii można sobie wyobrazić, że w firmie poza kilkoma osobami będą pracować wyłącznie maszyny. Może nie ma sensu w ogóle myśleć o pracownikach przyszłości?
Z badania ManpowerGroup, przeprowadzonego w lipcu 2018 r., wynika, że 51% firm w Polsce twierdzi, że ma problemy w postaci niedoboru wykwalifikowanych pracowników. Najgorzej pod tym względem jest w dużych przedsiębiorstwach – tu aż 75% zgłasza niedobory. Proszę sobie wyobrazić, jak przy takich niedoborach pomocna może być cyfryzacja. Komputery oczywiście przewyższają nas wydajnością pod względem wykonywania czynności powtarzalnych, złożonych obliczeń, gromadzenia i łączenia danych. Jeśli pozwolimy technologii na przejęcie zadań, które potrafi wykonać bardziej efektywnie, skutkiem będzie też zwiększenie bezpieczeństwa pracy dzięki wyeliminowaniu zaangażowania człowieka w czynności niebezpieczne lub trudne fizycznie.
Dziś są już tzw. ciemne fabryki, gdzie linie produkcyjne są całkowicie zrobotyzowane, a wygaszenie światła jest rzeczą naturalną. Nie znaczy to jednak, że roboty wyeliminują ludzi z rynku pracy. Przeciwnie – otworzą nowe obszary, stworzą potrzebę cyklicznego zwiększania kompetencji, powstaną nowe zawody, których żadną miarą nie wykona maszyna. Przecież maszyny programuje człowiek, nawet tzw. sztuczna inteligencja to zespół umiejętności, które trzeba zaprogramować. Na koniec to człowiek ocenia i kontroluje działanie sztucznej inteligencji i podejmuje ostateczne decyzje. Co więcej, cechuje nas zdolność do podejmowania nowych projektów z kreatywnością, intuicją i inteligencją emocjonalną, czego maszyna nie wykona.
W dłuższej perspektywie będzie tak, jak po rewolucji przemysłowej w XVIII i XIX wieku. Po prostu ludzie będą musieli nauczyć się współistnienia z maszynami. Ten proces zaczął się dość dawno i cały czas trwa. Pytanie tylko, w jakim tempie będą następowały zmiany. Nasze fabryki w latach 80., 90., 2000. były zupełnie inne niż obecnie. Pracownicy musieli zdobyć nowe umiejętności, nauczyć się porozumiewać z maszynami. Obecnie ten proces przenosi się do świata wirtualnego. Już teraz firmy udostępniają swoim pracownikom platformy wirtualnych doświadczeń, w ramach których mogą współpracować i testować nowe pomysły. To zupełnie nowa perspektywa i możliwość zyskania nowych umiejętności.
Państwa firma wspiera ludzi i firmy w tych działaniach. Konkretnie jak to robicie?
Jako firma technologiczna dostarczamy platformę 3DEXPERIENCE, która nie jest systemem klasy ERP, ale podnosi efektywność każdej organizacji. Żyjemy w dobie przesytu danych. Nasza platforma pozwala z rozproszonych w wielu systemach i miejscach informacji wybrać tę właściwą. Podam przykład. Firma pracuje nad nowym modelem telefonu. Inżynierowie opracowują nową konstrukcję, projektują elementy na podstawie pewnych wymagań. Te wymagania trzeba zebrać, pogrupować, bo płyną z różnych miejsc – z rynku, od użytkowników. Kadra inżynierska musi jasno wiedzieć, co trzeba wykonać. Dział zakupów – jakie komponenty zamówić; logistyk – skąd i na kiedy dostarczyć; marketing – kiedy uruchomić kampanię promocyjną; finanse – ile to będzie kosztować, a zarząd – czy warto uruchomić produkcję i wyjść z tym produktem na rynek. Nasza platforma łączy wiedzę na temat wszystkich tych procesów, nie wyłączając kwestii ochrony środowiska, łańcuchów dostaw, krajowych i międzynarodowych przepisów ogólnych oraz branżowych, różnych certyfikatów. Pobiera dane nie tylko z wewnętrznych systemów, ale wymienia informacje także z poddostawcami i ich klientami. Dzięki temu możliwe staje się wprowadzenie licznych usprawnień oraz zburzenie silosów informacyjnych, czyli nie zamykamy informacji w poszczególnych działach, ale pozwalamy na ich swobodną wymianę między wszystkimi uczestnikami projektu.
Potrafimy też stworzyć cyfrowego bliźniaka produktu, który będzie funkcjonował w świecie wirtualnym tak jak w rzeczywistym. I przyspieszyć przez to jego proces tworzenia, który już na starcie będzie doskonalszy, niż gdybyśmy tych technologii nie zastosowali. Później zaś pozwoli to także monitorować i moderować proces produkcyjny, również w świecie wirtualnym.
Skoro platforma nie jest systemem klasy ERP, to czym jest? Jak by ją pan określił?
Platforma 3DEXPERIENCE to platforma biznesowa, która tworzy cyfrowy ekosystem współpracy i łączy doświadczenie wszystkich osób biorących udział w procesie. Zapewnia przy tym wszystkim interesariuszom dostęp do jednej wersji danych, jedynego źródła prawdy (ang. Single Source of Truth) w czasie rzeczywistym. Dzięki temu wszystkie działy mogą pracować na tych samych danych i swobodnie się nimi dzielić. Zespoły pracowników mogą współpracować nad powstawaniem koncepcji produktów, tworząc trójwymiarowe modele w świecie wirtualnym, a inżynierowie mogą ten model dopracowywać.
Świat mówi o przemyśle 4.0, a Dassault Systemes forsuje slogan renesans przemysłu. Na czym ten renesans ma polegać i dlaczego to dla was takie ważne?
Przemysł 4.0 kładzie nacisk na cyfryzację, automatyzację i robotyzację wewnętrznych procesów w przedsiębiorstwach. Jednak to, co dziś dzieje się w biznesie, to znacznie więcej niż cyfryzacja. Dlatego mówimy o renesansie przemysłu, który oznacza nowe sposoby postrzegania świata, pracy nad wynalazkami, uczenia się, produkowania i handlu. Już dziś widać wyraźnie, że firmy, które w przyszłości zmienią obraz przemysłu, nie będą tymi, które mają najbardziej zautomatyzowane systemy produkcji, a tymi, które najlepiej rozwiną swoje zasoby wiedzy i know‑how, a także których środowisko biznesowe będzie angażować klientów i podwykonawców jako partnerów w procesie kreowania wartości.