Rozprzestrzenianie się fałszywych informacji ma coraz większy wpływ na polskie organizacje, głównie za sprawą światowego trendu związanego z wykorzystaniem mediów społecznościowych w biznesie.
Inwestorzy, bazując na informacjach pojawiających się w internecie, szukają firm z potencjałem wzrostu. Zdarza się jednak, że przedsięwzięcia te są wydumaną wizją założyciela, która przedstawiona w wielu mediach zyskuje status „wiarygodnej”. Znanym na całym świecie przykładem milionowych inwestycji opartych na niesprawdzonych informacjach jest Theranos, spółka, która miała opracować przełomowy sposób badania krwi. Założona w 2003 roku przez Elizabeth Holmes, Theranos pozyskała kilkaset milionów dolarów od inwestorów. Dopiero w 2015 roku reporter śledczy „The Wall Street Journal” zakwestionował jakość i wiarygodność jej technologii. Od tamtego czasu firma musiała zmierzyć się z wieloma problemami prawnymi i karami finansowymi, upadła w 2018 roku.
Przejmij kontrolę nad swoim mózgiem i wyzwól swój potencjał »
Spektakularne oszustwa, które nabrały rozpędu dzięki rozprzestrzeniającym się w mediach niesprawdzonym informacjom, są nie tylko domeną Zachodu. W Polsce znana jest historia założyciela kliniki Estinity. Piotra K., którego sprawę bada dziś prokuratura, telewizje śniadaniowe przedstawiały jako „najmłodszego milionera w Polsce”. Biznesmen wprowadził na polski rynek wątpliwej jakości produkty. Te dwie historie łączy fakt, że zostały wypromowane w mediach (również w tych z pozoru wiarygodnych), mimo że oparte były na nieprawdziwych informacjach. Wystarczyłaby podstawowa weryfikacja deklaracji założycieli, żeby dojść do wniosku, że historia może mijać się z prawdą. Stronę internetową Whitetime, flagowego produktu polskiego samozwańczego milionera, promowała stomatolog Maria Hopfner, której nie ma w Centralnym Rejestrze Lekarzy RP, a zdjęcie, jak się okazało, zostało zakupione na giełdzie fotografii. Inny produkt firmy Piotra K. promowany był przez nieistniejącego profesora nanobiotechnologii. W tym przypadku zdjęcie nie zostało nawet kupione na giełdzie, ale skradzione ze strony innego specjalisty. Proste wyszukiwanie obrazów Google’a (funkcja: images.google.com) zweryfikowałoby autentyczność załączonych fotografii. Z kolei podstawowe informacje, takie jak lokalizacja kliniki Estinity (mieszkanie w bloku), również nie pozostają bez znaczenia dla oceny wiarygodności założyciela i jakości oferowanych usług.
Przed fejkami można się dosyć skutecznie zabezpieczać. W internecie sprawdzimy podstawowe informacje dotyczące twórcy firmy czy spółki, a czasami nawet jej wyniki finansowe. Można również zweryfikować „ekspertów”. System EKRS jest najbardziej podstawowym źródłem informacji: zapewnia nie tylko wiarygodne dane na temat osób związanych z określonym przedsięwzięciem, ale w przypadku niektórych firm – również wyniki finansowe za ubiegły rok. Jeżeli założyciel twierdzi, że jego firma osiągnęła 50 milionów złotych przychodów, a przy weryfikacji okazuje się, że tyle miała strat, dowiadujemy się, że przedsiębiorca może kolorować rzeczywistość. Portal rejestr.io pozwala sprawdzić sieć powiązań danej osoby bądź organizacji. Jeżeli ktoś twierdzi, że jego kariera to pasmo sukcesów, a z portalu wynika, że większość start‑upów, z którymi był związany, upadła – może nie mówić prawdy. Analiza sieci społecznych (Social Network Analysis) okazuje się zatem cennym narzędziem do oceny wiarygodności spółek i potencjalnych partnerów.
Ważne okazuje się również nieustanne edukowanie się. Jesteś inwestorem, który chce zainwestować w projekt działający w obszarze sztucznej inteligencji czy biotechnologii? Sprawdzenie modelu biznesowego firmy i jej strategii rozwoju to zdecydowanie za mało. Powinieneś jak najwięcej dowiedzieć się o obszarze, w który chcesz zainwestować. Tylko w taki sposób możesz wyłapać wszelkie nieścisłości w wizji założyciela czy zweryfikować przełomowość oferowanej technologii. Może to wydawać się banalne, ale są inwestorzy, którzy nadal przy podejmowaniu decyzji kierują się Excelem i intuicją.
Wśród polskich inwestorów obserwuję ogromne zainteresowanie inwestycjami w start‑upy technologiczne, które w opisie modelu biznesowego używają takich słów kluczy, jak „blockchain”, „AI” czy „machine learning”. Spółki wykorzystujące te słowa automatycznie zyskują większą wycenę przy sprzedaży, niezależnie od tego, czy ich zapewnienia dotyczące wykorzystania danych technologii są prawdziwe. Polskie fundusze inwestycyjne, których większość projektów bazuje na pieniądzach unijnych, działają standardowo w stylu „spray and pray”. Oznacza to, że fundusz inwestuje relatywnie małe środki w wiele różnych przedsięwzięć i liczy na to, że może jedno z piętnastu przyniesie ogromne zyski i zostanie pierwszym polskim jednorożcem. Jednym słowem, ryzyko, które podejmują, nie jest wielkie, bo w większości sytuacji marnują nie swoje pieniądze. Po co weryfikować, prawda?
A jak zabezpieczyć się przed fejkiem, który dotyczy naszej firmy i odbija się negatywnie na jej finansach? Przede wszystkim warto mieć plan awaryjny. Pomocna może się również okazać transparentność. Jeżeli na temat udziałowca naszego przedsiębiorstwa krążą plotki na Twitterze, nie można tego bagatelizować. Fałszywa informacja w mediach społecznościowych może mieć większą siłę rażenia niż artykuł na pierwszej stronie dziennika.