Jest autorem scenografii filmowych i teatralnych, przy jego udziale powstały m.in.: Człowiek z marmuru w reżyserii Andrzeja Wajdy, Hannibal. Po drugiej stronie maski Petera Webbera. Otrzymał Oscara za scenografię do Listy Schindlera Stevena Spielberga i Cezara za Pianistę Romana Polańskiego.
Światowej sławy scenograf opowiada o tworzeniu zgranego zespołu i podejmowaniu decyzji. Rozmawia Joanna Socha.
Czytaj, inspiruj się, twórz. Daj sobie szansę na rozwój dzięki solidnej dawce harvardzkiej wiedzy. Prenumerując, masz pewność, że na bieżąco będziesz poznawać tajniki najlepszych ekspertów biznesowych. Kup teraz!
Kiedy po raz pierwszy pomyślał pan o tym, aby zostać scenografem i dlaczego postawił pan właśnie na tę dziedzinę, a nie na popularną reżyserię albo scenopisarstwo?
Należę do drugiego pokolenia filmowców, mój ojciec był znanym polskim scenarzystą. W rodzinnym domu spotykałem wielu reżyserów, ukradkiem czytałem też scenariusze taty oraz takie, które oceniał. Wciągnął mnie ten świat. Kiedy po raz pierwszy, jako młody chłopak, pojawiłem się na planie filmowym w Łodzi i na żywo zobaczyłem dekoracje filmowe, byłem pod ogromnym wrażeniem. Tak mnie to zachwyciło, że pomyślałem, że sam mógłbym spróbować swoich sił w tworzeniu dekoracji filmowych. Już w szkole średniej byłem zafascynowany filmami Andrzeja Wajdy. Jego wczesne obrazy – Pokolenie oraz Popiół i diament – częściowo ukształtowały moją estetykę filmową. I chociaż po ukończeniu studiów z dekoracji wnętrz na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie przez pierwszy rok w ogóle nie pracowałem w branży filmowej, szukając swojego powołania w grafice reklamowej i projektowaniu przestrzennym, z czasem zrozumiałem, że powinienem pójść właśnie w kierunku scenografii filmowej. Jest ona związana zarówno z rysowaniem i projektowaniem, które zawsze uwielbiałem, jak i z filmem. Po roku pracy na różnych polach plastycznych, dzięki poparciu ojca, zostałem asystentem scenografa na planie filmowym trudnego filmu wojennego. Zdobyłem wówczas renomę dobrego asystenta. W miarę upływu czasu zacząłem dostawać poważniejsze propozycje, w 1973 roku debiutowałam filmem Chłopcy Ryszarda Bera. Dzięki temu filmowi wzbudziłem zainteresowanie Andrzeja Wajdy, który w 1976 roku zaprosił mnie do współpracy przy tworzeniu filmu Smuga cienia.
Poznaj sposób myślenia najlepszych liderów »
Ma pan blisko 50 lat doświadczenia pracy w branży filmowej. Jak z tej perspektywy patrzy pan na swoje pierwsze kroki w zawodzie scenografa?
Kiedy zaczynałem pracę w tej profesji, charakteryzowała mnie pewna naiwność. Po ukończeniu studiów na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wydawało mi się, że praca scenografa filmowego jest w dużym stopniu eklektyczna i ogranicza się do powielania otaczającej nas rzeczywistości. Na szczęście szybko odkryłem, jak bardzo się mylę. W tej chwili mam świadomość wielu wyzwań artystycznych i realizacyjnych, które wówczas wydawały mi się banalne. Szybko jednak pochłaniałem wiedzę filmową. Przede wszystkim dowiedziałem się, jak się robi filmy historyczne, a jednocześnie poznałem reżysera światowej klasy – Andrzeja Wajdę. Współpracując z innymi światowymi reżyserami, odnajdywałem w nich cechy, które posiadał Andrzej Wajda – pewnego rodzaju swobodę artystyczną, umiejętność podejmowania się zadań z pozoru niemożliwych i realizowania ich dzięki uporowi, energii i wizji.
Jednym z pierwszych wyzwań w mojej karierze była praca nad historycznym filmem Smuga cienia w reżyserii Andrzeja Wajdy. Akcja filmu toczy się w XIX‑wiecznym Bangkoku, a my zdecydowaliśmy się oddać scenerię tego miasta w Bułgarii. Wynajęliśmy też żaglowiec, na pokładzie którego kręciliśmy zdjęcia. Część z nich producenci chcieli robić pod pokładem, gdzie było nowoczesne wyposażenie, którego nie mogliśmy ukryć. Zdecydowałem się więc na zbudowanie dekoracji wnętrza żaglowca w wytwórni w Warszawie. Gdy aktorzy angielscy weszli do wykonanej przez mój zespół dekoracji, byli zachwyceni, bo mogli się poczuć jak w prawdziwym XIX‑wiecznym żaglowcu.
Proces przygotowania scenografii jest niezwykle pracochłonny i wymaga od pana umiejętności współpracy z wieloma twórcami odpowiedzialnymi za poszczególne obszary w produkcji filmowej. Czy mógłby pan przybliżyć nam, jak ta współpraca wygląda?
Swoją pracę zawsze zaczynam od przeczytania scenariusza oraz rozmowy z reżyserem, wysłuchania jego koncepcji. Muszę poznać jego emocje, oczekiwania dotyczące nastroju i kolorystyki filmu. Następnie przygotowuję wstępne szkice i rozmawiam z operatorem. Kiedy stworzę rysunki techniczne, muszę jeszcze przeprowadzić rozmowy budżetowe z produkcją, zgromadzić odpowiednie ekipy: projektową i realizacyjną, a w końcu pilnować, aby wszystkie dekoracje zostały właściwie przygotowane i ustawione i co kluczowe, dobrze spatynowane. Dekoracje muszą być także praktyczne – umożliwiać operatorowi dostęp do różnych zakątków, pozwalać na wykonanie ciekawych kadrów.
Taki skomplikowany proces wymaga od pana stworzenia zgranego zespołu. Jak dobiera pan współpracowników i jakimi cechami powinni się wyróżniać ludzie należący do tej wymarzonej ekipy?
Moi najbliżsi współpracownicy to w zdecydowanej większości osoby, z którymi już nieraz pracowałem i których kompetencje doskonale znam. Powinni być zawodowcami. Chcę, by – niezależnie od tego, czy są projektantami, dekoratorami wnętrz, rekwizytorami czy malarzami lub stolarzami – znali swój zawód i czuli się współtwórcami dzieła filmowego, byli w nie zaangażowani emocjonalnie. Dzięki temu mogą mnie inspirować do nowych pomysłów scenograficznych. Tego nauczył mnie właśnie Andrzej Wajda, który zawsze był otwarty na pomysły swojej ekipy.
Wyobrażam sobie, że gdy w jednym miejscu jest wiele kreatywnych osób, to może dochodzić do konfliktów. Jak pan sobie z nimi radzi?
Rola, którą pełnię, pozwala mi w niektórych sytuacjach na arbitralne rozwiązywanie sporów. W mojej pracy hierarchia w zespole musi być zachowana. Uznaję, że jako osoba odpowiedzialna za całość muszę mieć nad wszystkim kontrolę. Być może nie jest to modne podejście w zarządzaniu, ale w moim przypadku się sprawdza. Chcę wiedzieć, czy szefowie odpowiedzialni za poszczególne obszary w ramach całego przedsięwzięcia scenograficznego dają sobie radę i robią dokładnie to, czego oczekuję. Wtrącam się we wszystko. Dostrzegam w takim podejściu więcej plusów niż minusów, w innym przypadku nie stosowałbym tej metody. Ostatecznie zależy mi na dobrym filmie. Chcę, by reżyser był pozytywnie zaskoczony dekoracjami, które tworzę.
Przejmij kontrolę nad swoim mózgiem i wyzwól swój potencjał »
Co dziś charakteryzuje film na światowym poziomie: czy jest to wysoki budżet, obsada gwiazdorska, czy tak jak w przypadku Idy Pawła Pawlikowskiego – ciekawa historia?
Rzeczywiście Ida jest przykładem pięknego filmu, który – tak się złożyło – jest bardzo skromny scenograficznie. Z perspektywy scenografa zawsze jednak będę dążył do pracy nad produkcjami wysokobudżetowymi. W tej profesji występuje bardzo duża korelacja pomiędzy budżetem a jakością i rozmachem scenografii.
Jak współczesna technologia wpływa na pracę scenografa?
Dopóki w filmie będą występować żywi aktorzy, nie dostrzegam zagrożenia dla pracy scenografa. Uważam, że ewentualnym zagrożeniem dla filmów są gry komputerowe, które cieszą się wśród młodszych pokoleń dużą popularnością i często są produkowane przez firmy z olbrzymimi budżetami. Mimo wszystko jednak, nawet jeśli w filmie jest dużo obrazów generowanych komputerowo, to aktorzy często muszą poruszać się wśród jakichś elementów dekoracji, a nie tylko na tle green screenu (jednolitego tła, na które komputerowo można nanieść dowolny obraz). Poza tym jestem przekonany, że aktor czuje się lepiej wśród rekwizytów niż na pustej scenie.
Za swoją pracę otrzymał pan prestiżowe wyróżnienia na całym świecie. Dziś z pewnością dostaje pan wiele propozycji współpracy i nie na wszystkie może się zgodzić. Jak podejmuje pan decyzję, w który projekt warto się zaangażować?
Wiele zależy od tego, kto jest reżyserem – czy chciałbym z nim pracować i czy lubię jego twórczość. Zdarza się jednak czasami, że odrzucam niezwykle interesujące projekty świetnych reżyserów. Dzieje się tak, gdy projekt ma być realizowany w warunkach, które nie przystają do scenariusza – na przykład z powodu niskiego budżetu. Ostatnio odrzuciłem propozycję współpracy przy świetnie zapowiadającym się filmie historycznym, który wymagałby trudnych, skomplikowanych dekoracji, ale w związku z niskim budżetem musiałbym pójść na wiele kompromisów.
Nie lubi pan kompromisów…
Raczej nie chcę znaleźć się w sytuacji, w której nie będę mógł zrealizować rozbudzonych wyobrażeń reżysera zapisanych w scenariuszu. Jestem perfekcjonistą. Jeżeli podejmuję się jakiegoś zadania, staram się wykonać je najlepiej jak potrafię – aby usatysfakcjonować nie tylko reżysera, ale też przyciągnąć ludzi do kin. Jeśli pracuję nad filmami historycznymi, chcę zbudować świat, w który ludzie wierzą, bez taniego oszustwa.
Co pan czuł w momencie, w którym Tom Hanks przeczytał pana nazwisko na ceremonii wręczenia Oscarów w 1993 roku?
Szok. Było to z pewnością jedno z najwspanialszych przeżyć w moim zawodowym życiu. Ogromnym wyróżnieniem była dla mnie sama nominacja i fakt, że film, nad którym pracowałem, znalazł się wśród pięciu niezwykłych produkcji, takich jak: Orlando Sally Potter, Wiek niewinności Martina Scorsese, Okruchy dnia Jamesa Ivory’ego czy Rodzina Addamsów 2 Barry’ego Sonnefelda. Sama obecność na tej prestiżowej gali i spotkanie wielu wspaniałych twórców było niezwykłym doświadczeniem, którego nigdy nie zapomnę.
Pana wystąpienie było krótkie i treściwe…
Bo co właściwie miałem powiedzieć?
Jakie lekcje chciałby pan przekazać młodym twórcom, którzy chcą osiągnąć sukces?
Postaw na praktykę, ćwicz, nie zniechęcaj się i naucz się współpracy z innymi. Warto dbać na przykład o relacje z operatorem. Wówczas można ustalić takie ważne elementy, jak światło, czy kompozycję obrazu, co również ma ogromny wpływ na to, jak ostatecznie prezentuje się scenografia.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Wywiad z Michałem Urbaniakiem »
Michał Urbaniak: sztuka dobrych wibracji
Autorytety Filip Szumowski PL, Michał Urbaniak PLZadaniem lidera jest rozpoznać indywidualne zdolności w członkach zespołu, przekonuje jeden z najsłynniejszych polskich jazzmanów.
