Biurowe boksy, które powszechnie występują w wielu firmach, w niczym nie przypominają struktur, o jakich pierwotnie myślał ich projektant.
Wyobraźmy sobie następujący widok: jak daleko sięgnąć wzrokiem, ciągnie się labirynt boksów. Kolejne rzędy, podobnie ustawionych biurek, otoczonych panelami wyciszającymi; na biurkach urządzenia, które niemal niczym się nie różnią, jeśli chodzi o rodzaj i rozmieszczenie; przy biurkach stoją masowo produkowane fotele biurowe, a na każdym z nich tkwi samotny pracownik, siedzący z pochyloną głową w przenikliwym blasku zamontowanych na suficie świetlówek.
Brzmi znajomo? Jeśli na przestrzeni ostatnich 60 lat pracowałeś w tradycyjnym biurze, prawdopodobnie bardzo dobrze znasz ten widok. Oto farma boksów: można ją łatwo zbudować, konfigurować na niezliczone sposoby i zależnie od potrzeb rozbudowywać lub zmniejszać.
Farma boksów stanowi konsekwencję zniekształcenia – lub, jak powiedzieliby niektórzy, w tym autorka niniejszych słów – całkowitego wypaczenia filozofii, którą opracowano w jak najlepszej wierze. Wiadomo, że archipelag boksów nie powstał w znanej nam dziś formie z dnia na dzień. Skąd się zatem wziął?
Od architekta „aktywnego biura” do „ojca boksów”
Jak wszystkie dzieła ludzkich rąk, biurowy boks ma historię, w której występuje element przywłaszczenia, adaptacji, a w niektórych przypadkach retrospektywnej konsternacji. Za „ojca” boksów powszechnie uważa się projektanta Roberta Propsta, który w latach 1958‑1980 był prezesem jednostki badawczej w produkującej meble firmie Herman Miller. Jednak dokładniej mówiąc, stworzył on system aranżacji przestrzeni biurowej o nazwie Action Office („Aktywne biuro”), który po modyfikacjach wprowadzonych w efekcie nacisków przekształcił się w znane nam dziś boksy.
Biurowy boks ma historię, w której występuje element przywłaszczenia, adaptacji, a w niektórych przypadkach retrospektywnej konsternacji
Filozofia projektowa Propsta koncentrowała się na kilku podstawowych zasadach, do których wracał przez całą swoją karierę i które kierowały jego podejściem do projektowania, niezależnie od tego nad czym pracował: plac zabaw, system znakowania zwierząt hodowlanych, modułowe systemy dla szpitali, sprzęt rolniczy, mobilne biura dla niepełnosprawnych i oczywiście przestrzeń biurowa. Propst wyznawał podejście, które wielu opisałoby jako humanitarne. Podstawę jego metody projektowej stanowiło zdrowie i dobrostan ludzi.
Humanistyczne zasady elastyczności
Podczas serii gościnnych wykładów sponsorowanych przez Wydział Architektury i Planowania na Ball State University w 1967 roku Propst przedstawił swoje poglądy na temat roli architektury i planowania w ludzkim życiu. „Należy budować, uwzględniając dużą różnorodność działań. Tworzyć formy, które przysparzają okazji, zamiast im przeciwdziałać… Uwzględniać nowe formy, które wspierają ideę, że zmiana jest czymś, co musi być ciągle wyrażane”. Propst nie lubił okazałych i dominujących form, takich jak menedżerskie apartamenty oddalone od pracowników długimi korytarzami, z dużymi ilościami mosiądzu, luksusowymi wykładzinami i ciężkimi meblami biurowymi. Krytykował popularne w latach 50. XX wieku otwarte przestrzenie biurowe, które pozbawiały pracowników prywatności i autonomii.
Propst rozumiał, że symboliczne znaczenie projektu może utrwalać bariery między ludźmi o różnym statusie, replikować przestarzałe formy rozwarstwienia społecznego i raczej wykluczać niż integrować lub – wręcz przeciwnie – tworzyć bardziej integrujące otoczenie. Chociaż doceniał komercyjne korzyści ze zwiększania produktywności, jego wizja poprawiania wydajności skupiała się na humanistycznych zasadach elastyczności, modułowości, ruchu, komunikacji i zachowaniu ludzkiej skali.
Symboliczne znaczenie projektu może utrwalać bariery między ludźmi o różnym statusie, replikować przestarzałe formy rozwarstwienia społecznego i raczej wykluczać niż integrować
Dlatego konsultował się z praktykami z relatywnie nowych dziedzin, takich jak zdrowie środowiskowe, inżynieria systemów i psychologia społeczna, oraz ze specjalistami z bardziej ugruntowanych dyscyplin: matematyki, biologii, ekonomii i antropologii. Interesowały go szczególnie prace, nieżyjącego już wówczas antropologa, Edwarda T. Halla, który w obszernych opracowaniach na temat spójności społecznej w kontekście kulturowym poświęcał szczególną uwagę czasowi i przestrzeni.
Ukryty wymiar, widoczny sens
W książce The Hidden Dimension (Ukryty wymiar, Muza, 2009) z 1966 roku Hall przedstawił termin proksemika (proxemics) do wyrażenia koncepcji, że sposób, w jaki definiujemy i zajmujemy przestrzeń w bardzo dużej mierze zależy od kultury, z której pochodzimy. Hall uważał, że w różnych kulturach panują odmienne normy dotyczące koncepcji czasowych – takich jako pośpiech, wcześnie, późno i wielozadaniowość – oraz rozmaite poglądy dotyczące przestrzeni, wyrażane określeniami: społeczne, intymne, terytorialne, prywatne, publiczne i biuro. Zasadniczo w różnych kulturach obowiązują odmienne wymagania przestrzenne. Bliskość, którą Amerykanin uzna za naruszenie swojej przestrzeni osobistej, wielu Europejczyków może postrzegać jako wyrażającą dystans lub nawet wrogość.

Projekt Action Office
Propst rozumiał implikacje teorii Halla na temat czasu i przestrzeni dla swojej pracy projektowej. Uświadamiały mu one konieczność stworzenia systemu biurowego, który można tak dopasowywać do kulturowych niuansów postrzegania czasu i przestrzeni docelowych użytkowników, by pozwalał uzyskiwać maksymalną „wymianę komunikacyjną” (communications interchange). Jak powiedział podczas wykładu na Ball State University: „Absolutnie najważniejszym celem otoczenia jest umożliwienie maksymalnie płynnej komunikacji, przez zbliżanie ludzi lub chronienie jednostki przed wzrokiem zbyt wielu osób albo zapewnianie kontaktu z właściwymi współpracownikami”.
Absolutnie najważniejszym celem otoczenia jest umożliwienie maksymalnie płynnej komunikacji, przez zbliżanie ludzi lub chronienie jednostki przed wzrokiem zbyt wielu osób albo zapewnianie kontaktu z właściwymi współpracownikami
Mając to wszystko na względzie, w 1964 roku Propst wprowadził system Action Office I. Został on zaprojektowany jako próba skorygowania sztywności, surowości i wyobcowania powodowanych przez starsze formy aranżacji biur. Zamiast odtwarzać niezliczone rzędy ciężkich, nieruchomych biurek, przy których pracownicy musieli długimi godzinami siedzieć ramię w ramię bez możliwości zmiany pozycji ciała, Propst zaprojektował system modułowych mebli i dowolnie konfigurowanych przegród, które poszczególni pracownicy mogli ustawiać tak, aby odpowiadały ich stylom pracy. Możliwość wznoszenia ścianek o zmiennej wysokości i ustawiania linii wzroku, wprowadzenie biurek do pracy stojącej i łączenie przegród pod kątem 120 stopni miało zoptymalizować komunikację między współpracownikami, a równocześnie zapewniać im czas i miejsce na wykonywanie w skupieniu indywidualnej pracy intelektualnej.
Paradoks Propsta
Ogromna ironia losu sprawiła, że projektant, którego jawnym celem było wspieranie prawa jednostek do różnienia się, zaczął być kojarzony z konformizmem i bezdusznością symbolizowaną przez system boksów. To klasyczny przykład niezamierzonych konsekwencji i wypaczenia dobrego pomysłu.
Jeszcze przed debiutem systemu Action Office I zachętą do rezygnacji z solidnych, trwałych mebli, najsilniej kojarzonych z typowym biurem – w tamtym czasie klasycznym dębowym biurkiem i nieruchomymi szafkami na dokumenty – stały się zmiany w amerykańskich przepisach podatkowych, wprowadzone na początku lat 60. XX wieku. Zgodnie z nowymi regulacjami podmioty gospodarcze i działy zaopatrzenia mogły elementy wyposażenia biur traktować jako aktywa podlegające amortyzacji. Takie przedsiębiorstwa jak Herman Miller oferowały więc „jednorazowe” meble produkowane z płyty wiórowej i lekkiego tworzywa, aby umożliwiać klientom korzystanie z nowych przepisów podatkowych.
Jednak ukryta w przepisach zachęta finansowa nie do końca wyjaśnia, jak konfigurowalny system Action Office przekształcił się w sztywne boksy. Istotną rolę odegrały także zmiany w profilu demograficznym, nowe technologie i rosnące koszty nieruchomości, a także pragnienie menedżerów, aby kontynuować tradycję tayloryzmu, który koncentrował się na wydajności, efektywności i osiąganiu więcej za mniej.
Ciągły wzrost znaczenia pracy umysłowej wymagał znalezienia odpowiedzi na odwieczne pytanie, gdzie umieszczać wykonujących ją pracowników. W 1964 roku firma Herman Miller wprowadziła do oferty konfigurowalny system Action Office I Propsta. Składały się na niego przenośne, tapicerowane przegrody; biurka do pracy na stojąco; lekkie, eleganckie meble; izolacje akustyczne; konfigurowalne meble do przechowywania dokumentów i półki o regulowanej wysokości (później konieczne okazało się rozwiązanie kwestii emisji formaldehydu, znajdującego się w zastosowanych nowych materiałach). Pierwszy system Action Office umożliwiał zarówno kontakty międzyludzkie, jak i tworzenie cichych przestrzeni – zazwyczaj do pracy z użyciem całkiem nowego urządzenia, jakim był komputer osobisty.
Te elementy projektowe odpowiadały potrzebom pracowników umysłowych i po intensywnych modyfikacjach system Action Office w końcu zdobył popularność. Jednak bardziej zachowawczym przywódcom wyższego szczebla taka aranżacja przestrzeni jawiła się jako zbyt nowoczesna i kosztowna, a menedżerowie uznali, że przestrzeń w biurach jest zanadto swobodna, co utrudniało monitorowanie aktywności pracowników.
Po kolejnych modyfikacjach i redukcjach projektu w 1968 roku na rynek wszedł bardziej ograniczony, zaprojektowany przez Propsta system Action Office II, który odniósł o wiele większy sukces komercyjny.

Projekt Action Office
W latach 80. i 90. XX wieku ewoluowała oparta na komputerach osobistych technologia cyfrowa, w związku z czym należało zoptymalizować istniejące powierzchnie użytkowe, aby pomieścić coraz większą liczbę pracowników umysłowych. W krajobrazie zaczęły się pojawiać rozległe kompleksy firmowych biurowców. A relatywna przestronność systemu Action Office – ze ściankami ustawianymi pod kątem 120 stopni, aby zachęcać do współpracy i interakcji – zabierała po prostu za dużo miejsca. Okazało się, że przegrody ustawiane pod kątem 90 stopni zapewniają o wiele bardziej efektywny układ, który pozwalał uzyskać więcej za mniej. Tak narodziła się geometria biurowych boksów: ciągnące się rzędy przedziałów przypominających komórki w ogromnym arkuszu kalkulacyjnym – forma ludzkiego rejestru danych, anonimowa i powodująca wyobcowanie.
Projekty Propsta miały uczłowieczać doświadczenie w miejscu pracy, jednak forma została pokonana przez funkcję
Projekty Propsta miały uczłowieczać doświadczenie w miejscu pracy, jednak forma została pokonana przez funkcję. Trudno się dziwić, że wiele lat później Propst narzekał: „Nie wszystkie organizacje są inteligentne i progresywne. Wieloma kierują prostacy, którzy upychają pracowników w malutkich, ciasnych boksach. To nędzne, bezproduktywne miejsca”.
Pandemia, czyli szansa na nowe otwarcie
Poglądy Propsta zasługują na uwagę w czasach obecnej pandemii, kiedy próbujemy się odnaleźć wśród nowych metod pracy, nowych form sprawczości pracowników, nowych technologii i nowych przestrzeni do wykonywania zadań. Ci z nas, którzy mogą, pracują dziś z domu, eksperymentując z własnymi indywidualnymi stylami pracy. Zawłaszczamy pokoje gościnne lub kuchenne stoły. Wznosimy przegrody, aby oddzielić życie zawodowe od domowego, co nie zawsze nam się udaje. Wprowadzamy elastyczne godziny pracy. I całkiem dosłownie oddalamy się od siebie nawzajem na wymagane przez pandemię odległości.
Niewielu z nas tęskni za sztywnymi, redukcjonistycznymi farmami boksów, które wciąż powszechnie występują w wielu miejscach pracy, czy za otwartymi przestrzeniami biurowymi, gdzie, jak udowodniono, możliwość skupienia się jest fikcją. Jednak wielu z nas brakuje możliwości kontaktowania się ze współpracownikami w rzeczywistym czasie i przestrzeni.
W pandemii brakuje nam przypadkowych kontaktów i powiązanych z nimi efektów sieciowych kojarzonych z miejscem pracy jako ośrodkiem kreatywności
W pewnym sensie zrealizowaliśmy połowę przepisu Propsta na lepsze życie zawodowe: chociaż możemy spersonalizować swoją przestrzeń do pracy (z uwzględnieniem ograniczeń wynikających z praktycznych aspektów życia domowego), brakuje nam przypadkowych kontaktów i powiązanych z nimi efektów sieciowych kojarzonych z miejscem pracy jako ośrodkiem kreatywności. Nie wiadomo jeszcze, jakie nowe formy powstaną w tym okresie i jak będą one kształtować tożsamość pracowników i pracodawców, infrastrukturę organizacyjną oraz firmowe zasady. Kiedy nasza praca i przestrzeń do jej wykonywania ewoluują, warto, abyśmy przemyśleli proponowaną przez Propsta koncepcję humanistycznego projektowania biur, gdzie przestrzeń promuje autonomię, kreatywność, wymianę myśli i produktywność współdzielących ją jednostek.